Mały w piątek uniknął katastrofy (czasami zastanawiam się na ile mu szczęścia
jeszcze wystarczy). Niby wszystko ok wróciłam z nim do domu ze spaceru i chciałam go nauczyć
żeby wskakiwał na skrzynie, a później zeskakiwał z pierwszym nie było problemu z drugim
niby też ale ja oczywiście musiałam przedobrzyć. Mówię sobie, że koniec ale nie wiem co mnie
podkusiło i jeszcze raz ten ostatni, i to był błąd. Fajnie wszystko ok wskoczył ale jak zrzuciłam
mu zabawkę żeby zeskoczył i poszedł się bawić na ziemi to coś mu nie wyszło i spadł no
i walnął o kafelki. No myślałam, że zawału dostane na szczęście mały wyszedł z tego bez szwanku.
No tam z początku wydawało mi się że jakoś inaczej chodzi
jeszcze wystarczy). Niby wszystko ok wróciłam z nim do domu ze spaceru i chciałam go nauczyć
żeby wskakiwał na skrzynie, a później zeskakiwał z pierwszym nie było problemu z drugim
niby też ale ja oczywiście musiałam przedobrzyć. Mówię sobie, że koniec ale nie wiem co mnie
podkusiło i jeszcze raz ten ostatni, i to był błąd. Fajnie wszystko ok wskoczył ale jak zrzuciłam
mu zabawkę żeby zeskoczył i poszedł się bawić na ziemi to coś mu nie wyszło i spadł no
i walnął o kafelki. No myślałam, że zawału dostane na szczęście mały wyszedł z tego bez szwanku.
No tam z początku wydawało mi się że jakoś inaczej chodzi
ale nie wszystko jest spoko. Naprawdę psiak ma wiele szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz