Pies biegający luzem, bawiący się z dużą zgrają psów??? Oj tak jest to moje wielkie marzenie odkąd dowiedziałam, się że będę mieć psa zawsze marzyłam jak to on nie będzie się ze wszystkimi psami bawił, kolegował a tu co?? dupa... za przeproszeniem on postanowił zrobić mi na przekór i co? być małym terrorystom, straszyć praktycznie każdego napotkanego psa i za żadne skarby nie będzie próbował się z żadnym nowym psem zaprzyjaźnić bo przecież trzech/czterech przyjaciół mu wystarczy do szczęścia + może dwa które ma głęboko ... (no wiecie tam pod ogonem) a resztę trzeba unicestwić, zagryźć ale za żadne skarby nie nawiązywać z nimi żadnych bliższych kontaktów.
|
Haha... taka moja cipka ;)
Mój sen?? A no właśnie.. nie będę się jakoś zgłębiać w początek bo nijako odnosi się do najważniejszego wątku (...) byłam u kuzynki, która btw miała nienormalnie duży dom (taa moja podświadomość), byłam tam oczywiście z Funym i była tam zgraja małych piesków (shih-tzu, pekińczyki, yorki itp. kundelki tych wielkości też były) było ich masę ok. 20... jak nie więcej. Widziałam je przez okno ale wzięłam psa i wyszłam i już na początek Funy rzucił mi się na takiego czarnego podpalanego kundelka z krawatką (tak wiem dość szczegółowo opisałam tego pieska ale niekiedy tak mam, że zwrócę uwagę na jakiś szczegół). Nagle zmiana sceny, pojawia się moja ciocia i teleportuje się (dosłownie) z nią do domu, a psa zostawiam na zewnątrz (nie mam pojęcia dlaczego) coś tam gadam z ciocią (nie istotne co) wyglądając przez okno, naglę patrzę a tam co?? Funy bez żadnych kłopotów bawi się z tymi psami, taki beztroski, taki szczęśliwy. Zbiegłam na dół z prędkością której nie powstydziłby się wampir (taa.. taa.. moja podświadomość wiem) i miałam znikąd wyrzutnie, w której non stop pojawiały się piłki i tak się bawiłam z tymi wszystkimi psiakami, i tak patrzyłam jak Funy tak beztrosko sobie z nimi chasa, taki szczęśliwy, bez problemów, bez granic i co najważniejsze bez agresji :). Po prostu sen marzeń, żyć nie umierać. A co z tym zaskoczeniem?? No nie do końca było to zaskoczenie... oj no dobra nie było to w ogóle zaskoczenie, a raczej ulga i poczucie większego zaufania do psa. Bowiem byłam z psem i był luzem, a ja stałam do niego przodem i nie widziałam co się za mną dzieje (jakbym miała oczy z tyłu głowy...), w dodatku byłam schylona i czekałam, aż Funy łaskawie do mnie podejdzie, nagle pies wyskakuje rozszczekany gdzieś w bok ja krzyknęłam "Nie!", a on od razu zaprzestał atakować psa, o czym dowiedziałam się chwile później gdy zobaczyłam jak ten pies odchodzi. Z początku skupiłam się całkiem na psie żeby móc chociaż jako tako go złapać czy cokolwiek innego co mogłoby go uratować. Nie było to potrzebne bo po "nie" od razu zaprzestał atakować i zapomniał całkowicie o tamtym piesku i nie musiałam go zapinać na smycz, on nawet nie pomyślał o kontynuowaniu agresywnego zachowania na tamtym psie nie próbował go gonić i terroryzować. Czyżby mój sen był proroczy?? No nie wiem, w każdym bądź razie mam taką nadzieje.
Ps. Tamten pies, którego Funy zaatakował w rzeczywistości i w śnie był identyczny czarny podpalany z białą krawatką, hehehe...
|
Mimo posiadania psów są również inne marzenia wiąże się już z posiadaniem psa. :) Choćby właśnie tak jak w twoim przypadku marzenie o tym aby Funy szalał w najlepsze z innymi psami. Niestety dopiero dziś jestem po raz pierwszy u Ciebie na blogu i nie mam pojęcia dlaczego Funy zachowuje się tak w stosunku do innych psów (być może w wcześniejszych postach pisałaś o tym?) Najlepiej zacząć pracować nad tym zachowaniem psa, socjalizować go, a jeżeli sama sobie nie poradzisz wybrać się do człowieka, który ma dużą wiedzę na ten temat i Ci pomoże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Ola i Baddy!
Funy zachowuje się tak ponieważ poniekąd zaniechałam leciutko socjalizowania go z psami, również jako szczeniak niektórych się bał, co jest dziwne bo jednego lubił, drugiego się bał, a trzeciego miał gdzieś. Najlepiej reaguje na psy które nie są nachalne czyli może podejdą lub wogóle przejdą mając go w poważaniu wtedy pies jest ok, natomiast jeżeli jakiś na chama, na szybko podejdzie to już nie jest okej. W sumie to odkąd pamiętam nie zabraniałam mu w żaden sposób kontaktu z innymi psami i tymi, dużymi i tymi małymi więc do końca nie wiem z kąd to się wzieło. Nawet teraz jednego labladora z całego serca kocha a drugiego również z całego serca nienawidzi, oba są berzowe i mniej więcej tej samej wielkości z tym że płcią się różnią choć to też nie dokońca ma znaczenie bo jak był trzeci labrador to nie miał z nim problemów. Natomiast westy są według niego nie do zniesienia, pewnie dlatego że jeden ukradł mu kiedyś zabawkę (hehe). Mniej więcej tak to się ma z tym że teraz jest coraz lepiej na 5 sptkanych psów tylko dwa dostają opierdziel a niekiedy nawet rzaden :).
Usuń