Projekt dobiegł końca, a wraz z nim wakacje. Mimo że nie udało nam się spełnić projektu w 100% jestem zadowolona z tego co udało nam się osiągnąć, a to że nie udało nam się podołać niektórym rzeczom tak jak np. otrzepywanie się nie jest powodem do żadnej załamki, a jako że żyje się dalej mamy więcej czasu na inne małe sukcesiki :)
wskakiwanie na udo - zaliczone
wskakiwanie na stopy - niezaliczone
wskakiwanie na plecy - zaliczone
wchodzenie wszystkimi łapami na przedmioty - 10/100%
cofanie - zaliczone
podnoszenie tylnej łapy - zaliczone (okazało się banalnie prosta dzięki wskazówce od Magdy za którą dziękuje)
trzymanie przedmiotów w pysku - zaliczone
otrzepywanie się - niezaliczone
skakanie w miejscu - 35/100%
wskakiwanie na ręce - 70/100%
zostawanie - 50/100%
zmiany pozycji - niezaliczone
przywołanie/odwołanie - 55/100%
motywacja - zaliczone
frisbee - niezaliczone
obi - zaliczone (w sensie jedno zadanie)
psy - jest poprawa odkąd wróciłam ze wsi codziennie chodzę z Funym na wybieg (otwarty jak byłam na wsi czyli nowy, a już ludzie nie wszyscy sprzątają po swoich psach mimo że woreczki wiszą), koleżanka ma szczeniaczka sznaucera miniaturkę czarnego (Jasper) i z początku Funy nie był pozytywnie do niego nastawiony ale z każdym spotkaniem jest lepiej więc może kiedyś się pobawią. Wczoraj (31.08) Funy przebywał na wybiegu w towarzystwie 4(!!!) psów i nic jedynie jak Jasper zaczynał mu szczekać przy uchu to wracał agresor którego szybko mogłam opanować, nawet beagle który kiedyś był "zły" okazało się że wcale taki nie jest, były dwie suczki tollery, troszkę się bałam bo Funy nigdy nie miał z nimi bliższych kontaktów ale okazało się że nie potrzebnie bo są to również według Funego spoko suczki. Dopiero jak przyszedł labrador opuściłam wybieg wraz z koleżanką i jej szczeniaczkiem gdyż Funego coś opętało, a Jasper zaczął piszczeć jakby tamten co najmniej mu łapę zmiażdżył. Czyżby westy były już ok, a labradory (wykluczając Dejzi) nie fajne? A dzisiaj biegał na wybiegu z beaglem i było spoko bez spin dopiero później jak już znalazły się blisko siebie pysk w pysk to Funy zaatakował ale ogólnie nic się nie stało. Następnie przyszła kol z Jasperem, pani z yorkiem i para(?) z wilczarzem irlandzkim na którego Funy szczekał ale jak się później okazało po prostu bał się tego olbrzyma.
spacery - są na siusiu i na wybieg
skupienie/samokontrola - w sumie to zależy raz jest ekstra raz nie do końca
czas - lenistwo...
kondycja - słabo
wymiana - szczerze to nie wiem nie "bawiłam" się w to od ostatniego wpisu
aport - zaliczone (nie zawsze do ręki ale przynosi)
wodowanie - zaliczone (wodowaliśmy zawsze mogło być tego więcej ale jestem zadowolona)
social - socjalizowaliśmy się skutecznie, w każdym bądź razie jest lepiej
stare sztuczki - zaliczone
overy - 65/100%
Wiem że dużo sobie postanowiłam ale nie sądziłam że w ogóle będę trzymać się tych założeń, a nie lubię zakładać mało zawsze zakładam dużo po czym właściwie nic nie wychodzi bo nie lubię trzymać się sztywno reguł (wszyscy zrozumieli) także cieszę się że w ogóle trzymałam się listy i cokolwiek mogę z niej wykreślić jako zaliczone :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz