Wyzwanie minimalistki #1/tydzień 1

Za nami pierwszy tydzień wyzwania minimalistki! Co osiągnęliśmy? Co zrobiliśmy? A czego nie zrobiliśmy? Zapraszam do lektury aby się dowiedzieć!
DZIEŃ 1 (22.10)
Tego dnia nic nie robiliśmy i mimo iż myślałam, że raczej mimo podjęcia się przeze mnie tego wyzwania nic z tego nie wyjdzie ale kolejne dni pokazały mi że się myliłam :)
DZIEŃ 2 (23.10)
Patrząc na inne dni był to bardzo pracowity dzień. Pierwsze co to obcięłam Funemu łapki i psychol ; nie mogłam się do tego zebrać, a tu proszę napisałam w celach i za dwa dni już to mogłam odhaczyć; coś na mnie dobrze działają te wszystkie wyzwania. Drugie co to zaczęliśmy się uczyć targetu nosem ("nosek") i było ekstra, Funy świetnie targetował nosem dłoń (za smaczki oczywiście) i ogólnie ogarnął o co chodzi. Tego dnia ćwiczyliśmy również stare komendy/sztuczki i też było świetnie. Mieliśmy problem (na marginesie) odwieczny przy turlaj się zawsze na początku nie wie o co mi chodzi, a potem robi to cały czas. Mieliśmy także problem z "trzymaj", okazało się że Funy ładnie trzyma cienkie rzeczy ale jak już chciałam żeby trzymał piłkę konga to okazało się że ma za dużą średnice, a on jest przyzwyczajony do 5 mm, a nie do 4 cm (do pyska mu się bez problemu mieści). Jednak szybko się z tym problemem uporaliśmy i już też trzyma wszystkie rzeczy bez względu na ich średnice. Tego dnia Funy ani razu nie zaatakował innego psa :). Podczas spacerów spotkaliśmy się z 3 yorkami i mieszańcem. Jak zobaczyłam, że Majlo jest na dworze od razu wzięłam Funyego, puszczonego i poszłam na dwór. Majlo dostał jakiegoś speedu i latał w tą i z powrotem, natomiast moje psisko miało go totalnie w 4 literach :). Potem olał takiego drugiego yorka i do niego nie poleciał mimo, że był puszczony. Widać postępy... Wieczorem natomiast gdy zobaczył yorka a był na smyczy to zaczął na niego warczeć jednak przy bliskim kontakcie tylko się powąchał, i poszedł w swoją stronę :), potem w oddali był jego odwieczny wróg czyli Maksiu ale odpuścił i nawet nie zawarczał. Jestem mega pod wrażeniem tego co osiągnęliśmy, co udało nam się zrobić w związku z tą całą agresją. Pomiędzy tym co było a co teraz mamy jest ogromna przez ogromne "o" przepaść, naprawdę jestem pod wrażeniem że udało mi się to zrobić samemu bez niczyjej pomocy.
DZIEŃ 3 (24.10)
Dzisiaj ćwiczyliśmy "nosek" na piłkę i nie było dobrze; Funy przybijał mi piątkę zamiast targetować dłoń nosem, tylko dwa razy mu się to udało. Poza tym wykąpaliśmy się (tak poza wyzwaniem) , wysuszyliśmy się i wyczesali. Sobota nie była pracowitym dniem.
DZIEŃ 4 (25.10)
Dziś ćwiczyliśmy tylko "nosek" i "trzymaj". Funy fajnie ogarniał i rozróżniał "nosek" z "piona" mimo iż są one mega podobne i trzymam rękę tak samo, jedynie brzmienie inne także jestem mega dumna bo nie spodziewałam się tego po Funym, tak jak na początku nie chciał targetować nosem długo tak dzisiaj miałam mega zaskoczenie jak targetował tyle ile od niego wymagałam. "Trzymaj" tak na spontanie wyszło i okazuje się że przedwczorajszy problem to przeszłość :)
DZIEŃ 5 (26.10)
Jestem mega na siebie zła bo z tego co pamiętam w poniedziałek nic nie robiłam(?), ale nie jestem 100% pewna bo przestałam sobie wszystko zapisywać w zeszycie, a teraz (piątek) nie wszystko pamiętam i choć bym bardzo chciała nie mogę sobie przypomnieć czy coś robiłam w poniedziałek.
 DZIEŃ 6 (27.10)
Tego dnia po raz pierwszy zabrałam aparat na spacer i spełniłam kolejny z celów czyli jesienne zdjęcia. Poza tym ćwiczyliśmy stare sztuczki jak siad, waruj i inne które umiemy (post w przygotowaniu). Ćwiczyliśmy "turlaj się" ale chyba będę musiała to ogarniać z Funym od początku bo na razie to co robię nie działa. Poprawialiśmy (o ile tak to mogę nazwać) "weź" i już jest naprawione, takie jakie powinno być bo poprzednie nie dość, że się "popsuło" to było koślawe i na odwal. Ogarnęliśmy w miarę "przynieś" (początki nauki sprzątania zabawek) i też fajnie nam wychodziło. Do tego spotkaliśmy 2 dorosłe ala pinczerki i szczeniora setera irlandzkiego ok. 6 miechów (tak na marginesie, ale duże psy szybko rosną). I bałam się go zostawić luzem bo na "pinczerki" zdarza mu się jeszcze warknąć (a one oddają), a na setera nie znałam jeszcze jego reakcji. Zgodnie z przysłowiem "przezorny zawsze..." chociaż w przypadku Funego kontakty z innymi psami lepiej wychodzą mu gdy jest puszczony luzem. Na początku trochę stawiał się do setera ale po kilku spacerach z tego co zaobserwowałam powinno być ok.
DZIEŃ 7 (28.10)
Dzisiaj znowu miałam aparat na spacerze i go oczywiście używałam. Tym razem jednak był luzem i potem spierdzielił mi do psa, do którego normalnie (na smyczy) się rzuca, a tutaj znowu mnie miło zaskoczył bo poleciał, poniuchał i odszedł :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz